Tagi

Powiązane wpisy

Podziel się

Sześciolatki w szkole się jeszcze nie widzą

Sześciolatki w szkole jeszcze się nie widzą

Pierwsze sześciolatki do szkół podstawowych ruszyły już 3 lata temu. Od 2009 roku do teraz rodzice mogą wybrać czy ich dzieci edukację szkolną rozpoczną o rok wcześniej. Jednak już od 2014 roku będzie to obowiązkowe. Do tego czasu młodsze dzieci nie mają co liczyć na miejsca w przedszkolach.

Choć reforma szkolnictwa była zapowiadana od lat i do tej pory miała już zacząć obowiązywać w pełnym wymiarze, w marcu weszły w życie przepisy, które ustanawiają obniżony wiek szkolny od 2014 roku. Oznacza to, że za dwa lata w przedszkolach najstarszym rocznikiem będą pięciolatki. Tym samym przybędzie w nich miejsc dla młodszych dzieci, które teraz nie mają szans na korzystanie z wychowania przedszkolnego. Wszystko dlatego, że w pierwszej kolejności miejsca zapełniane są dziećmi w wieku 6 i 5 lat.

Przepełnione przedszkola to obecnie duża bolączka polskiego systemu oświaty. Placówki są przeciążone do tego stopnia, że w tym roku nie zostanie do nich przyjęta większość trzylatków i czterolatków. Receptą na taki stan rzeczy miało być otworzenie szkół dla starszaków. Tymczasem sześciolatki, a raczej ich rodzice, do szkół się nie palą. Dlaczego? Jest na to prosta odpowiedź. Pomijając fakt, że wielu rodziców, chce swoim dzieciom w ten sposób przedłużyć dzieciństwo, za dłuższym pobytem w przedszkolu przemawiają także inne względy. Podstawówki na przyjęcie maluchów nie są po prostu dobrze przygotowane.

W konsekwencji MEN znów poniosło porażkę. Według jego szacunków w 2012 roku edukację w szkole podstawowej miało rozpocząć aż 40 proc. sześciolatków. Wiadomo już, że ten pułap jest nieosiągalny. Co więcej będzie drastycznie niższy. Liczba dzieci, które rozpoczną naukę wcześniej nie przekroczy 20 proc. A to oznacza, że wynik będzie jeszcze gorszy niż w ubiegłym roku. Skąd ten spadek zainteresowania kształceniem w szkole? Rodzice wyciągają konsekwencje z zaniedbań.

Tylko nieliczne szkoły w Polsce faktycznie są gotowe na przyjęcie sześciolatków. W pozostałych placówkach nie zapewniono maluchom odpowiednich warunków do funkcjonowania – sale nie spełniają wymagań, brak odpowiedniego zaplecza higieniczno-sanitarnego, deficyt kadry psychologicznej i pedagogicznej. To wszystko wpływa na decyzje rodziców. Do tego, brak jest badań, które potwierdzą słuszność reformy. Choć sześciolatki w szkolnych murach są już od 3 lat, ministerstwo nie wyciągnęło z tego żadnych wniosków. Co więcej do posyłania dzieci do szkół zachęca nieudolnie. Prowadzi jedynie kampanię informacyjną, która nie przynosi pożądanych efektów.