Coraz mniej małych sklepów
Według najnowszych danych w ciągu pierwszych 4 miesięcy tego roku ubyło w Polsce 53 tysiące małych sklepów. Tym samym polskich konsumentom znów ubyło wyboru co do miejsc, w których mogą robić zakupy.
Tendencja spadkowa jest wyraźnie zauważalna już od kilku lat i mimo chwilowej zwyżki jaka utrzymywała się w II połowie 2012 r. , kiedy to nastąpiła lekka przewaga nowo powstałych sklepów nad tymi, które są zamykane, ponownie nastąpił regres w tej branży i wszystko wskazuje na to, że jest on nieodwracalny.
Właściciele małych sklepów, szczególnie spożywczych, którzy nie zdecydowali się na przyłączenie do żadnej z większych sieci, borykają się z coraz większymi problemami w zapewnieniu płynności finansowej swoich mini-przedsiębiorstw. Zwiększająca się ekspansja dyskontów narzucających własną politykę cenową i towarową powoduje, że rodzime sklepy i sklepiki nie są w stanie konkurować ani ceną, ani wyborem towarów na półkach. Klienci zostali już w ostatnich latach przyzwyczajeni do zakupów rozmaitych towarów w jednym miejscu, a wpuszczenie zagranicznych dyskontów do mniejszych miasteczek i na osiedla nie ułatwia prowadzenia działalności w pokrewnych branżach.
Kurczenie się ilości sklepów indywidualnych pociąga za sobą powolną zapaść rynku hurtowego będącego jeszcze w polskich rękach. Mniejsze hurtownie, które specjalizują się w zapewnianiu towaru małym sklepom, mają coraz mniej klientów, a tym samym nie są w stanie zapewnić odpowiedniego jego wyboru i konkurencyjnych cen. Branża, która rozwijała się z wielkim rozmachem od początku lat 90-tych, także nie jest w stanie sprostać zmieniającym się regułom na rynku handlu.
Dyskonty zaś wbrew obiegowym opiniom powoli zaczynają wprowadzać ceny niekoniecznie najniższe.
W przeciwieństwie do sklepów indywidualnych, nie są zainteresowane systematycznym posiadaniem artykułów poszukiwanych przez klientów, a podstawowym kryterium tzw. półkowości, czyli istnienia jakiegoś towaru na półce, jest cena. Stąd, szczególnie wśród artykułów przemysłowych sporo w dyskontach przypadkowości i wprowadzania na sklep asortymentu nie związanego z trwającym aktualnie sezonem. Klienci poszukujący konkretnego produktu mają coraz trudniejsze zadanie.
Z braku mniejszych sklepów wiele osób jest skazana na zakupy w dyskontach, gdzie kupuje nie to co chce, ale to co akurat dyskont zdecydował się wprowadzić do sprzedaży. Podsumowując: upadki małych sklepów w drodze prostej skazują klientów na mniejszy brak wyboru i zakupy tego, co nie zawsze jest im w danej chwili potrzebne.
Kolonizacja gospodarcza Polski dobiega końca. Już niedługo nawet na sprzedaży żywności będą tu zarabiać tylko Niemcy (Lidl), Hiszpanie (Biedronka) i Duńczycy (Netto). Ostatni gasi światło…
No niestety, na zmianach w handlu nie korzystamy. Nie dość, że zarabiają głównie centrale w innych państwach, to jeszcze w Polsce często zostaje minimum z podatków, bo firmy te dostają preferencyjne warunki. Małe sklepiki zaś padają jak muchy…